Urzekająca etykietka, przystępna cena i nieznana nam Walencja. To wystarczające dobre argumenty na rzecz odkorkowania butelki Ananto i sprawdzenia, co tam w środku drzemie. Bez większych oczekiwań, ot tak, po prostu.
Wino jest transparentne, o czereśniowej, względnie ciemnorubinowej barwie.
Pachnie przyjemnie, w sposób umiarkowanie intensywny. Z kieliszka wyłaniają się przede wszystkim aromaty pieprzne i niedojrzałych owoców.
Niedojrzałe owoce dominują także w smaku. Wino jest dość lekkie pod względem konsystencji. E. uważa, że jest w nim coś ze świeżości i lekkości wczesnoletniego wiatru. Nie oznacza to jednak, że brakuje mu ciałka, choć nie jest ono nader muskularne czy obtłuszczone. Są lekkie taniny, jest też trochę „przyprawności” – nie chodzi przecież o pieprzność, ale o coś w stylu spicy.
Bardzo przyjemne, nieprzesadnie zobowiązujące wino, które pasować będzie do wielu rodzajów przekąsek; trudno je bowiem zdominować jakimś jedzeniem, a łatwe z kolei będzie podkreślenie nim zalet wina. My próbowaliśmy z polędwicą i puree w sosie kurkowym – pasowało świetnie. Niemal godnie przyznajemy więc 77 (M.) i 78 (E.) guziczków.
Metryczka
Kraj: Hiszpania
Apelacja: Utiel-Requena Denominacion de Origen Protegida
Rocznik: 2010
Zawartość alkoholu: 13%
Sklep i cena: Winarium, ok. 20 zł