Skoro listopad w pełni, więc trzeba już przestać się mitygować – czas na burgunda. Wino rzekomo do cna jesienne i listopadowe. Najlepiej na takiego, który na swojej etykietce zawiera jak najwięcej słów-kluczy (w tym przypadku: „Beaunde” i „Nuits-Saint-Georges” i „Cote d’Or”). Nie chcieliśmy jednak wydawać na butelkę kilku dziesiątek euro. Poszliśmy więc do belgijskiego Carrefoura (największy w tym kraju sprzedawca wina; a mówią, że we Francji i w Belgii winne zakupy w Carrefurze za foux pas nie uchodzą) i rozpoczęliśmy polowanie. Czy rzeczywiście udało nam się kupić burgunda? Niestety, można mieć wątpliwości, co nas w przypadku tańszych wersji win cenowo napompowanych globalnym pożądaniem niezmiernie wkurza. Wino to pozostaje nadal winem, a to są jednak pryncypia. Otwieramy i próbujemy.
Barwa tego wina jest raczej klarowna, krwistoczerwona, może i żelazna. Ciepłe i nieprzesadnie „przezroczyste”.
W aromacie jest coś podtęchłego. W sumie wypada na plus, ale mógłby być mniej wyostrzony. Ta ostatnia cecha jest bowiem dość problematyczna.
Smak nie uderza od razu, jest wcale nieźle ukryty. Wino jest dość zniuansowane; czujemy delikatną beczkę i dość sporo tanin. Trochę borówek. Nałożony na wszystko jest jednak kapelusz subtelności, dzięki któremu wino jest ładnie pełne. Mimo, że nie jest nachalne, to finisz nie poddaje się od razu.
Atutem tego wina z pewnością jest to, że daje do myślenia – nie jest łatwe. Czy piliśmy „prawdziwego burgunda” (co brzmi jeszcze bardziej doktrynersko od „prawdziwych Polaków”, „prawdziwi Polacy” to chyba przy „prawdziwych burgundach” ideowy pikuś) – nie wiemy. Czy nam smakowało – tak. Stąd, zgodnie przyznajemy temu winu po 81 guziczków.
Kraj: Francja
Apelacja: Bourgogne Hautes-Cotes de Beaune Controlee (oby!)
Producent: Laboure-Roi
Szczep: Pinot Noir
Rocznik: 2009
Zawartość alkoholu: 12%
Sklep i cena: Carrefour (Belgia), 7,69 EUR
Ale na czym polegają te wątpliwości czy to prawdziwy burgund? „But such imitation-as-flattery is not the problem of the Hautes-Côtes, „
Wydaje nam się, że skoro wytworzył się wokół tego producenta jakiś smrodek, to już niczego nie można być pewnym. Nam to w niczym nie przeszkadza, bo chyba jednak najważniejsze było to, że wino nam smakowało. Niemniej, trochę to zabawne i wkurzające zarazem, że niekiedy, niektórym takie smakowanie zakłócić mogą dywagacje na temat tego, czy dane wino aby na pewno jest „to”, „takie” i „oryginalne”.
Jako potrosze profan, ale jednak uwielbiajacy Burgundy, choć niczego nie rozumiejący z etykiet umieszczanych na butelkach, uprzejmie donoszę, iż:
jest w Polsce do nabycia za niecałe 50 PLN burgund z apelacji Hautes-Cotes de Beaune. Wio jest dobrze zrobione i świetnie przechowywane. Na korku widoczny jest intensywny nalot pochodzący z wilgotnej piwnicy. Wino jest bardzo zamknięte i zrównoważone. Butelkowany przez Marinot-vERDUN.
Rocznik 2008. Alkohol: 12,5. Zakupiłem go w Skarbcu Bachusa.
Pozdrawiam,
PinotGriggio
Dzięki za wiadomość! Trzeba będzie to sprawdzić 🙂