Po raz drugi sprawdzamy wino belgijskie; znowu zresztą z apelacji Hagelandse i od tego samego producenta. Pierwsze podejście było w sumie udane, a obecne zapowiadało się jeszcze bardziej obiecująco. Poznajemy bowiem zupełnie nowy dla nas szczep, Kerner. Powstał on jako krzyżówka Rieslinga, więc źle być nie powinno. A jak wyszło?
Wino jest solidne w kolorze, kojarzy się z litą skałą, sprawia wrażenie bryłowatości (mimo, że litych skał w belgijskiej części Limburgii raczej jak na lekarstwo). W kieliszku światło ładnie się załamuje, jest w barwie tego wina sporo refleksów, dzięki czemu wydaje się wielowymiarowa. Wino jest przy tym w kolorze szarawym, marmurkowym i wodnistym.
Aromat jest intensywny i jednoznacznie owocowy. No, może owocowo-kwasowy. Zdecydowanie dominują tutaj jabłka.
W smaku bardzo wyraźnie zaznaczone są owocowe akcenty, ale jest też w tym winie dużo kwasowości. Ma ono gładką, aksamitną fakturę. Smak nie jest jednak przesadnie głęboki – najintensywniej wyczuwamy go na środku. Wydaje się też, że nie różni się wiele od poprzednio degustowanego wina od Kluisberga – może jedynie Kerner jest trochę cięższy.
Wino jest więc całkiem poprawne. Nadal nieracjonalnie cieszy nas też jego belgijskość. Trzeba jednak przyznać, że nie rzuca ono jakoś specjalnie na kolana, nie ma do opowiedzenia historii wcześniej już gdzieś nie zasłyszanych. Jest przyzwoicie i tyle. A chciałoby się, żeby było jeszcze w dodatku trochę ciekawiej. Ocena byłaby pewnie wyższa, ale czuliśmy się zobligowani dać Kluisbergowi po łapach za zbyt jednak wysoką cenę. Dlatego zapisujemy 72 guziczki po stronie E. i 77 od M.
Kraj: Belgia
Producent: Kluisberg
Apelacja: AOC Hageland
Szczep: Kerner
Rocznik: 2011
Zawartość alkoholu: 11%
Sklep i cena: Delhaize (Belgia), 8,29 EUR
Jeden Komentarz Dodaj własny